WOJNA W GAZIE
5 min. czytania
Strefa Gazy nie jest dzisiaj niczym innym jak nazistowskim obozem koncentracyjnym
,,Zdaję sobie sprawę z wagi tych słów. Nie piszę ich lekko. Piszę je, ponieważ jestem zmęczony eufemizmami. Zmęczony udawaniem, że to jest konflikt, gdy to wyraźnie jest masakra."
Strefa Gazy nie jest dzisiaj niczym innym jak nazistowskim obozem koncentracyjnym
Bez bezpiecznego przejścia, bez jedzenia, bez wody i bez wytchnienia od bomb, Gaza odzwierciedla dziś logikę i cierpienie obozu koncentracyjnego (Reuters). / Reuters
28 kwietnia 2025

Trudno opisać uczucie, gdy patrzysz, jak twoja ojczyzna kurczy się do rozmiarów klatki. Gdy wiesz, że twoja rodzina wciąż tam jest – stłoczona w duszącym kącie miejsca, które już wcześniej było jednym z najbardziej przeludnionych na świecie.

Słyszysz drżący głos swojej matki, która mówi, że nie mają już dokąd pójść. Ani na północ, ani na południe, ani na wschód. Nawet do morza, bo morze teraz przynosi tylko odgłosy okrętów wojennych i echo eksplozji. To jest dzisiejsza Strefa Gazy: terytorium zredukowane do pułapki.

W ostatnich miesiącach prawie dwa miliony Palestyńczyków zostało wepchniętych na skrawek ziemi, który sam w sobie był już tylko fragmentem. Strefa Gazy ma zaledwie 365 kilometrów kwadratowych. To oznacza, że ponad 2,3 miliona ludzi jest stłoczonych na obszarze nieco ponad 120 kilometrów kwadratowych. To gęstość zaludnienia wynosząca prawie 20 tysięcy osób na kilometr kwadratowy – ponad dziesięć razy więcej niż w Londynie, więcej niż w jakimkolwiek dużym mieście na świecie.

Szkoły stały się dormitoriami, podłogi dzielone są przez obcych, a chleb stał się wspomnieniem. Nie ma już namiotów. Nie ma czystej wody. Nie ma jedzenia. I nie ma ciszy.

Kiedy dzwonię do mojej rodziny w Gazie – tych, którzy przeżyli ostatnie izraelskie naloty – słyszę chaos: płacz niemowląt, trzask odległych eksplozji, brzęk pustych garnków.

Moja siostrzenica mówi mi, że teraz dzieli podłogę z jedenastoma innymi osobami w szkole, która nigdy nie była przeznaczona do mieszkania. Mój kuzyn, ojciec czwórki dzieci, napisał do mnie w zeszłym tygodniu: „Czekamy dwie godziny na czerstwy kawałek chleba. Pijemy wodę z kałuż. Izrael głodzi nas, a potem znowu bombarduje.”

Nie ma w tym przesady. Nie potrzeba metafor. To właśnie mamy na myśli, mówiąc „obóz koncentracyjny.”

Tak, używam tych słów, bo jak inaczej nazwać sytuację, w której ludność jest stłoczona w coraz ciaśniejszej przestrzeni, pozbawiona jedzenia, wody i lekarstw, bombardowana bez możliwości ucieczki czy wytchnienia. To nie jest zwykła wojna. Jak inaczej nazwać system zaprojektowany nie tylko do kontroli, ale do celowego, systematycznego zamknięcia i eksterminacji?

Historycznie ludzie wahają się używać tego terminu z szacunku dla horrorów Holokaustu. Ale jeśli mamy uczcić historię, musimy się z niej uczyć.

W nazistowskich Niemczech obozy koncentracyjne, takie jak Sachsenhausen i Dachau, budowano, by izolować, kontrolować, a ostatecznie niszczyć grupy ludzi uznanych przez reżim za niepożądane.

Gaza dzisiaj jest bardziej zatłoczona niż kiedykolwiek Dachau. A jednak jej mieszkańcy pozostają uwięzieni w więzieniu pod gołym niebem, którego mury zbudowane są z historii i obojętności.

Podobna logika strukturalna obozów koncentracyjnych

Przeludnienie: Auschwitz, w najbardziej zatłoczonym okresie, zmuszał 1 200 osób do życia w barakach przeznaczonych dla 700. Południowy korytarz Gazy obecnie mieści prawie dwa miliony ludzi na obszarze, który nigdy nie był przeznaczony do utrzymania takiego zagęszczenia To miejsce nieustannej kompresji.

Schronienie: W Auschwitz więźniowie spali na słomie – rząd za rzędem, ramię w ramię. W Strefie Gazy ci, którzy znajdą namiot, śpią na ziemi, jeśli mają szczęście. Inni odpoczywają pod plastikowymi plandekami lub pod gołym niebem. Prywatność jest niemożliwa. Kobiety karmią swoje niemowlęta wśród obcych. Rodziny chronią się pod gruzami.

Sanitacja: Latryny w Auschwitz były prymitywne, ale istniały. W Strefie Gazy ścieki wlewają się do prowizorycznych schronień. Góry śmieci gniją przez brak wywozu. Woda jest niezdatna do picia. Dzieci kąpią się w kałużach, często tych samych, w których zwierzęta się załatwiają. Choroby rozprzestrzeniają się, niekontrolowane i ignorowane.

Załamanie medyczne: W Auschwitz choroby były częścią systemu. Podobnie w Strefie Gazy. Ponad 1 400 pracowników medycznych zostało zabitych. Szpitale zostały zbombardowane lub zabrakło im paliwa. Dzieci umierają z powodu ran, których nikt nie jest w stanie leczyć. Masowe groby stają się codziennym rytuałem.

To nie jest przypadkowe zniszczenie

Po zmuszeniu Palestyńczyków do opuszczenia północnych i centralnych części Strefy Gazy, Izrael skierował ich na południe, obiecując bezpieczeństwo. Ale Rafah i Khan Younis stały się celami.

Siły izraelskie zbombardowały te same obszary, które ogłosiły „strefami bezpieczeństwa.” Nałożyły całkowitą blokadę na jedzenie, wodę, lekarstwa i paliwo. Po krótkim zawieszeniu broni, bombardowania zaczęły się na nowo.

Od tego czasu tysiące ludzi zostało zabitych. Tysiące kolejnych zostało rannych, w tym wiele kobiet i dzieci. Skala cierpienia jest niewyobrażalna, ale nie jest przypadkowa. To nie jest przypadkowe zniszczenie. To taktyka.

Nie mogę przestać myśleć o moim ojcu, który przeżył Nakbę w 1948 roku i zawsze mówił nam: „Zabrali nam ziemię, ale nie ducha.” Chodził boso i dumnie po gajach oliwnych jako dziecko. Teraz ma 80 lat, leży na cienkim materacu w namiocie, patrzy, jak te same gaje są równane z ziemią – a jego wnuki stają się uchodźcami po raz kolejny, tym razem na gruzach własnych domów.

Niektórzy nazywają to czystką etniczną. Inni mówią o ludobójstwie. Ja nazywam to tym, co podpowiada mi intuicja: powolną eksterminacją narodu, z biernym światem jako świadkiem. Gaza nie jest tylko oblężona. Gaza jest wymazywana.

Znam ciężar tych słów. Nie piszę ich lekko. Ale piszę je, bo mam dość eufemizmów. Dość pustych frazesów o „obu stronach.” Dość udawania, że to konflikt, kiedy to wyraźnie masakra.

Piszę, bo moi bracia i siostry nie mają już domów. Moi siostrzeńcy i siostrzenice nie mają już szkół. Moi rodzice nie mają już szpitali. Mój naród nie ma już przyszłości – chyba że zaczniemy nazywać to, czym jest naprawdę.

To jest obóz koncentracyjny. Na naszych oczach.

Rzuć okiem na TRT Global. Podziel się swoją opinią!
Contact us